Zdzisław L Szeliski

Zdzisław L Szeliski

Wspomnienia ze Szkoły Podchorążych Saperów, Kapua 1945-46

Do niewoli niemieckiej dostałem się po upadku Powstania w październiku 1944, a w 6 miesięcy później zostałem uwolniony przez Armię Amerykańską.

Nikt z nas nie myślał o powrocie do Polski, a tylko ażeby dołączyć się do Armii Polskiej na Zachodzie, lub też kontynuować studia rozpoczęte w Polsce.

Najpierw próbowaliśmy dostać się do Pierwszej Dywizji Pancernej, lecz tam nie przyjmowano nowych ochotników. Natomiast Dywizja urządziła nam-podchorążym zakwaterowanie w wiosce położonej koło Neppen (siedziba Dywizji) i zorganizowała kursy łączności, organizacja wojska itp.

W sierpniu przyszła wiadomość o możliwości wstąpienia do Drugiego Korpusu we Włoszech. Na autostop dojechaliśmy do miejscowosci Murnau (Bawaria), gdzie był duży Oflag oficerów polskich. Stamtąd odchodziły ciężarówki II-go Korpusu do Włoch.

Granicę przejechaliśmy w nocy 1 września w wielkiej ciasnocie, bo załadowano nas około 50 osób. Pierwszy postój we Włoszech to Verona, gdzie był obóz przejściowy. Dostaliśmy świeże mundury, przeszli przez weryfikacje. Ja, będąc z przyjaciółmi z konspiracji, nie miałem kłopotu zweryfikować się w stopniu sierżanta-podchorążego (awans na sierżanta dosyciłem ostatnim rozkazem w Warszawie).

Verona, miasto Romeo i Juliette, posiada najstarszy rzymski amfiteatr, w którym do dziś dnia odbywają się przedstawienia; skorzystałem z okazji, by zobaczyć operę.

Władze Korpusu skierowały osoby z cenzusem, a także podchorążych z AK do Szkól Podchorążych. Ja, mając już jeden rok studio w Warszawie na Wydziale Inżynierii Lądowej, wybrałem Podchorążówkę Saperów.

Szkoła mieściła się w Bazie Saperów II Korpusu stworzonej koi starożytnego miasta Kapua, położonego 40 km na północ od Neapolu. Kilka blaszanych Quonset Huts (beczki śmiechu — po polsku) oraz drewniane, baraki zbudowano wśród drzew oliwkowych nad rzeka Volturno. Szkoła podzielona była na 2 plutony, każdy z nich mieścił się w osobnym długim budynku podzielonym na pokoje dla drużyn, każda po 12 lub 10 uczni.

Zajęcia szkolne rozpoczęły się w połowie września. Pamiętam niektóre przedmioty: statyka, materiały budowlane, budowa mostów, terenoznawstwo, minerstwo, łączność, maszyny budowlane, także nauka angielskiego.

Z ćwiczeń dobrze pamiętam: musztrę, strzelnice, materiały wybuchowe, budowę mostów Baileya: ciężkie 10-ciostopwe elementy kratowe trzeba było dźwigać w 6 osób. Elementy łączone na bolce tworzyły kratownice; w zależności od rozpiętości każda kratownica mogła składać się z jednego, dwóch, lub trzech rzędów elementów, w jednej lub dwu kondygnacjach. Do przekroczenia rzeki Volturno trzeba było użyć pontonu jako pośredniej podpory.

Z mojej inicjatywy była tez nauka włoskiego. Za pośrednictwem Kapelana, który znał włoski, z lokalnej szkoły przyjeżdżały 2 razy w tygodniu dwie nauczycielki. Na Boże Narodzenie i Wielkanoc uczniowie zrobili trochę zakupów w sklepie NAAFI i dostarczyliśmy paczki do dwóch nauczycielek.

Z innych nie-wojskowych zajęć: były spotkania Kręgu Starszoharcerskiego.

Krąg prowadził ppor. „Lulu” Lubański, przedwojenny Podharcmistrz ZHP i Drużynowy 80 WDH. Ponieważ czasami się jąkał dostał lata temu pseudonim Lulu, a Rysiek Jabłoński napisali: „Chce powiedzieć, a nie może, wiersze pisze — pożal się Boże, z fotografią także bieda, ale harcerz to na medal”

Przy mojej karykaturze był wierszyk a propos lekcji włoskiego: „Przyjaźń, przyjaźń polsko-włoska to jedyna jego troska”

Największą grupę uczni stanowili żołnierze AK, następni ilościowo byli długoletni żołnierze Korpusu, a także mieliśmy kilku z armii niemieckiej i z pracy w Niemczech. Mając odmienną przeszłość, to kiedy kompania maszerowała, śpiewano piosenki z Korpusu, takie jak „Wyganiała Kasia wołki” lub też AK np. „Marsz Mokotowa”

Z oficerów ze Szkoły pamiętam tylko kilka nazwisk:

ppłk. Hempel, Szef Bazy Saperow

kpt. Piotr Honcel, Komendant Szkoły Podch

ppor. Antoni Pećko, D-ca 1 plutonu

ppor. Roman Kozłowski, D-ca 2 plutonu

ppor.Tadeusz Lubański, wykładowca

 

U c z n i o w i e:

Mirosław Jezierski, autor akowskich piosenek: Marsz Mokotowa i Sanitariuszka Małgorzatka,

Paweł Matuszewski, walczył na Mokotowie

Ryszard „Góral” Jabłoński, świetny karykaturzysta,

Jerzy „Tytus” Trzcinski, żołnierz Szarych Szeregów, brał udział w Akcji pod Arsenałem (odbicie Rudego).

Stanisław Pietrzak,

Stefan „Murzynek” Machlejd,

...... Dobrzanski, sierż. Zak „Skoczek”

 

Wkrótce po rozpoczęciu Szkoły, zaczęliśmy dostawać żołd, co dwa tygodnie.

Jednym z pierwszych zakupów były cywilne półbuty, następnie zegarek lub aparat fotograficzny. Jeden z pierwszych posiadaczy aparatu lubił robić zdjęcia tylko grupowe, bo wówczas lepiej mu się zwracał koszt filmu.

Kupowaliśmy u Włochów pomarańcze i dziwiło mnie, że były tańsze od kartofli.

W niedziele po Mszy Polowej można było dostać przepustkę. Dużo interesujących miejsc było do zwiedzania; Kapua z ruinami rzymskiego amfiteatru, Caserta z pałacem i ogrodami Króla Neapolu, a przede wszystkim Neapol i Pompeja.

Jednego dnia wybraliśmy się na szczyt Wezuwiusza (kolejka została zniszczona rok przedtem) Trzeba było wspinać się po żużlu i popiele, a osiagnowszy szczyt krateru zobaczyliśmy wydobywające się z głębi smugi pary.

Dwukrotnie uzyskałem przepustkę na weekend i odwiedziłem w Rzymie mego przyjaciela Stefana Medwadowskiego, który studiował Inżynierię na tamtejszym Uniwersytecie. Udało nam dostać się na audjęcję u Papieża i pamiętam moje zdziwienie, że kiedy Papież ukazał się na sali, żołnierze amerykańscy zaczęli gwizdać i bić brawo.

Całą szkołą odwiedziliśmy Monte Casino.

W naszej drużynie dużo życia i humoru dodawał Rysiek Jabłoński; on to przed zakończeniem Szkoły naszkicował karykatury oficerów i „elewów”.

Gdy zbliżał się termin zakończenia, zachorowałem na zapalenie oczu i wylądowałem w szpitalu w Neapolu. Po powrocie do Szkoły byłem mile zdziwiony świadectwem ukończenia z druga lokata i otrzymaniem nagrody w postaci zegarka od generała rozdającego świadectwa.

Kilka dni później zostałem odkomenderowany do 6-ej Kompanii Saperów w Montagnana. Pod koniec czerwca wyjechalismy do Anglii, a już na jesieni dostałem się na Polish University College w Londynie.

Inżynierie Lądową ukończyłem w roku 1950, po czym z grupą przyjaciół wyemigrowałem do Kanady, gdzie podjąłem prace w obranym zawodzie.

 

 

Początek strony